W gminie doszło do tragedii. Jak wiadomo, w gminie stan nadzwyczajny, najpierw wyjątkowy, teraz stan dziwny – nie wolno tu przebywać, a cały obszar pilnowany jest przez funkcjonariuszy. Co kawałek chceckpoint. Sprawdzają kto wjeżdża, kto wyjeżdża. Patrzą w bagażniki, kontrolują wszystko i wszystkich. Jest tak od września. Ludziom to zbrzydło, ale większość siedzi cicho. Boją się, zresztą są przyzwyczajeni do niewoli od wieków. Stąd żaden zryw wolności nigdy nie wyszedł i nigdy nie wyjdzie.
Na naszym terenie mieszka pisowska rodzina. Ojciec działacz polityczny, bardzo zaangażowany, zawzięty – nienawistnik. Nienawidzi od 1990 roku, kiedy to skończył szkołę podstawową. Matka nienawidzi inaczej – metafizycznie. Jest aktywistką różańcową. Ma ten taki nowoczesny różaniec – bojowy, ze stalowych kulek i linki spadochronowej. Takie nosiły hiszpańskie zakonnice w czasach wojny domowej w czasach frankistowskich i potem. Za ich pomocą katowały i dusiły dzieci republikańskie w sierocińcach. Ludzie ci mają syna, lat 18. Jest to dziecko trudne, krnąbrne i gnuśne. Napatrzył się chłopiec na nienawiść w domu i w gminie. W listopadzie skończył 18 lat. Widział, jak ojciec brał jesienią udział w łapankach na uchodźców po lasach. Widział wiele, widział za dużo. W dniu urodzin postanowił zostać nihilistą. Od tamtego czasu uprawiał ów nihilizm z powodzeniem.